Płodność – dar i zadanie – wywiad dla Myśli Praskiej

Artykuł pochodzi ze strony: https://myslpraska.pl/plodnosc-dar-i-zadanie/

Z Ewą Ślizień Kuczapską, lekarzem, specjalistą położnikiem-ginekologiem. Instruktorem metod rozpoznawania płodności, NFP Medical Consultant rozmawiał Łukasz Russa.

Łukasz Russa: W marcu obchodzimy Narodowy Dzień Życia. W walkę o życie najmniejszych istot wpisuje się metoda planowania rodziny, jaką jest naprotechnologia. Proszę powiedzieć coś o niej.
Ewa Ślizień-Kuczapska: Naprotechnologia nie jest metodą planowania rodziny! NaProTechnology jest zastrzeżonym określeniem jednego ze współcześnie prężnie się rozwijającego nurtu w medycynie naprawczej (ang. Restorative Medicine), której działania koncentrują się na odbudowie zaburzonych funkcji organizmu, w tym przypadku w dziedzinie prokreacji. Kojarzenie NaPro (skrót od NaProTechnology) z naturalnym planowaniem rodziny wynika z tego, że jej integralną częścią jest jedna z metod obserwacji cyklu i rozpoznawania płodności – Creighton Model FertilityCare System.
NaProTechnology w swoim założeniu powstała, by służyć zdrowiu prokreacyjnemu kobiety na różnych etapach jej życia, ale znana jest zwłaszcza jako metoda leczenia niepłodności małżeńskiej. NaPro poprzez optymalizację zdrowia obojga małżonków, tj. leczenie przyczynowe zaburzeń płodności, prowadzi do naturalnego poczęcia upragnionego dziecka. Ważnym aspektem tego postępowania jest zalecenie prowadzenie obserwacji cyklu z zastosowaniem modelu Creightona (CrMS), tj. metody rozpoznawania płodności opartej na klasycznej metodzie Billingsów, która została wystandaryzowana, by służyć jako cenne narzędzie diagnostyczne oraz terapeutyczne. Postępowanie opiera się na zintegrowanym, systematycznym i złożonym procesie diagnostycznym obojga partnerów we współpracy z instruktorem modelu Creightona (CrMS), a następnie wdrożeniu właściwej terapii, której postępy mogą być śledzone w oparciu o obserwacje cyklu.
Twórcą Creighton Model FertilityCare System oraz NaProTechnologii jest amerykański lekarz dr Thomas Hilgers, ginekolog położnik, profesor medycyny. W Omaha stworzył Instytut im. Pawła VI dedykowany trosce o zdrowie prokreacyjne, edukacji w zakresie profilaktyki zaburzeń płodności, terapii zaburzeń ginekologicznych u kobiet oraz diagnostyce i leczeniu niepłodności małżeńskiej.
Co do metod planowania rodziny, to od lat znanych jest ich wiele, zaś praktyczne zastosowanie w obecnej dobie znajdują zarówno tzw. metody klasyczne, jak i nowe technologie. Metody klasyczne są oparte na bieżącej obserwacji jednego lub kilku tzw. biomarkerów płodności. Jeśli używany jest pojedynczy wskaźnik np. śluz szyjkowy, stosujemy 1- wskaźnikową metodę rozpoznawania płodności, przykładem może być model Creightona; jeśli kilka równocześnie, tj. pomiar podstawowej temperatury ciała, badanie śluzu szyjkowego i szyjki macicy, to stosujemy metodę wielowskaźnikową rozpoznawania płodności. Polska jest krajem, gdzie mamy fachowo wyszkolonych przedstawicieli-instruktorów uczących zarówno metod 1- wskaźnikowych np. modelu Creighton (www.fccp.pl), jak i wielowskaźnikowych (np. www.iner.pl, www.psnnpr.com, www.lmm.pl).
Ponadto, na rynku są dostępne tzw. nowe technologie, czyli urządzenia oparte o komputerową analizę danych lub o badania stężeń hormonów i ich metabolitów w moczu, pomiary pewnych właściwości fizycznych biomarkerów płodności oraz liczne aplikacje mobilne (np. https://iner.pl/iner-cycle-wersja-mobilna-androida).

ŁR: Czym odróżnia się ta metoda od innych, które mają pomóc w naturalnym planowaniu rodziny?
EŚK: Model Creightona łączy w sobie zastosowanie ściśle medyczne, o którym wspomniałam powyżej, czyli pomoc w diagnostyce i terapii zaburzeń płodności. Jest też efektywną metodą planowania rodziny, o skuteczności w odkładaniu na poziomie 98% w okresie 12 miesięcy stosowania oraz w planowaniu poczęcia na poziome ok. 99% w ciągu pół roku stosowania, co oznacza możliwość skrócenia i przyspieszenie decyzji o podjęciu działań medycznych w sytuacji podejrzenia patologii. Niezwykle ważnym aspektem wszystkich metod rozpoznawania płodności jest dla osób nie będących w związku małżeńskim nauka troski o swoje zdrowie oraz umiejętność zrozumienia mowy ciała, co może służyć działaniom profilaktycznym w dziedzinie zdrowia prokreacyjnego. Zaś w małżeństwie działanie więziotwórcze, pomocne w budowie relacji otwartych na potrzeby drugiej osoby oraz dialog małżeński.

ŁR: Czy są prowadzone statystyki, które pozwalają określić procent niezawodności naprotechnologii?
EŚK: Tak. W przypadku leczenia niepłodności efektywność ta jest wysoka, nawet w przypadku par po 35 rż. z wywiadem obciążonym i po nieudanym zastosowaniu procedur zapłodnienia pozaustrojowego. W zależności od przyczyn jej efektywność może sięgać 80 i więcej procent.

ŁR: Dlaczego w publicznej dyskusji naprotechnologia często ustępuje miejsca in vitro?
EŚK: Chciałabym zwrócić uwagę, że termin NaProTechnologia pojawił się w Polsce ok. 2010 roku, głównie w kontekście leczenia niepłodności. Jak już wspomniałam, po pierwsze jest to przede wszystkim program profilaktyki zaburzeń płodności (ang. fertility care system) oraz jej docenienia (ang. fertility appreciation). W tym znaczeniu niestety prezentacja NaPro została bardzo ograniczona, tymczasem wiemy, że płodność jest integralną częścią zdrowia rozumianego jako dobrostan psychofizyczny oraz, że zaniedbania w tej dziedzinie mogą w przyszłości skutkować poważnymi konsekwencjami. Brak programu profilaktyki zaburzeń zdrowia prokreacyjnego, również w Polsce, składa się na brak promocji rodzicielstwa jako pierwszej kariery dla małżonków i skutkuje m.in. ujemnym przyrostem naturalnym i brakiem zastępowalności pokoleniowej. Drugim zagadnieniem jest wskazywanie na NaPro jako alternatywę dla in vitro, co jest poważnym błędem merytorycznym. U podstaw NaPro jest bowiem przyjazny stosunek do zdrowia i płodności oparty na zaproszeniu do jej zrozumienia i poznania od początku poprzez naukę wybranej metody, w tym przypadku konkretnie metody CrMS. Nie ma mowy o kontroli płodności i traktowaniu jej jako niepożądanej w określonym czasie życia oraz jej tłumieniu np. poprzez antykoncepcję! NaPro nie jest w stanie pomóc małżonkom w przypadku np. braku lub poważnego i trwałego uszkodzenia drożności jajowodów czy stanu po usunięciu macicy lub np. dyzgenezji gonad. Nie wspiera rodzicielstwa osób homoseksualnych. Natomiast znajduje zastosowanie w innych stanach, kiedy z pomocą najnowszej wiedzy lekarskiej oraz przy wsparciu CrMS prowadzi do umożliwienia poczęcia naturalnego. U źródeł jej powstania znajduje się min. dokument Kościoła katolickiego, encyklika ,,Humanae Vitae’’ Pawła VI, w którym bardzo jasno wybrzmiewa postawa szacunku i troski o każde ludzkie życie, wykluczenie antykoncepcji oraz zaproszenie ludzi nauki i lekarzy do pracy na rzecz poznania fizjologii płodności i opierania się w swojej pracy o jej naturalny przebieg, a w przypadku jej patologii terapia z zachowaniem etyki hipokratejskiej .

ŁR: W mediach co jakiś czas przewija się temat in vitro, jak i naprotechnologii. Czy to prawda, że dzięki in vitro przyszło na świat więcej dzieci, niż dzięki naturalnemu planowaniu rodziny?
EŚK: To pytanie jest o tyle zabawne, że myślę, że większość ludzi na świecie poczęło się, jak dotąd głównie, w drodze naturalnej, zaś w drodze in vitro tylko, a może aż, kilka milionów ludzi, pośród 8 miliardów ludzi na świecie.

ŁR: Czy in vitro jest metodą leczenia niepłodności?
EŚK: Zabieg in vitro w wielkim uproszczeniu polega na pobraniu komórek rozrodczych od potencjalnych rodziców lub dawców i ich połączeniu w warunkach laboratoryjnych, hodowli powstałych w ten sposób zarodków przez kilka dni, a następnie podaniu jednego lub dwóch zarodków bezpośrednio do jamy macicy. Pozostałe zarodki nadliczbowe są najczęściej zamrażane. Proces ten całkowicie wyklucza naturalną intymność małżonków i poczęcie dziecka na drodze współżycia naturalnego, jak to ma miejsce w przypadku wyboru terapii NaPro lub innej metody z grupy naprawczej medycyny prokreacyjnej. Podkreślam, nie zmienia to absolutnie odniesienia do dziecka powstałego z procedury zapłodnienia pozaustrojowego, ale zmienia zasadniczo jego status, bowiem może być ono poczęte przy udziale 2,3,4, a nawet piątki osób – dawcy gamet, dawcy mitochondrium, matki-surogatki, rodziców adopcyjnych… W procedurze in vitro dochodzi w drodze selekcji zarodków w stadium przed implantacją do wyboru „najlepiej rokujących” zarodków, co jest równoznaczne ze zniszczeniem reszty istnień ludzkich w embrionalnej fazie życia. W ten sposób istnieje zasadnicza sprzeczność w działaniu obu metod.

ŁR: Jak nauczyć kobietę obserwacji własnego ciała, gdy nie prowadzi regularnego trybu życia?
EŚK: Nieregularny tryb życia nie jest przeciwwskazaniem do podjęcia nauki obserwacji cyklu oraz nie wyklucza możliwości stosowania wybranej metody planowania rodziny i rozpoznawania płodności. Obserwacje są bieżące z dnia na dzień, co daje możliwość wglądu w indywidualny rytm płodności każdej kobiecie oraz komfort świadomości języka ciała (ang. body language).

ŁR: Czy kobiety boją się, że mimo obserwacji poczną dziecko w momencie, gdy nie planują powiększenia rodziny?
EŚK: Przede wszystkim należy podkreślić tu rolę mężczyzny, którego wsparcie, odpowiedzialność oraz zrozumienie rytmu płodności żony pogłębia relację międzyosobową i umożliwia wspólne podejmowanie decyzji co do czasu współżycia. Gdy jestem płodna i nie planuję poczęcia, mój mąż wybiera język afirmacji naszej seksualności poza sferą genitalną tak, aby poczekać na czas relacji intymnej w okresie niepłodności. Tak naprawdę lęk przed nieplanowanym dzieckiem wynika z braku poczucia bezpieczeństwa, wzajemnego zaufania i braku dialogu w związku. Jeśli małżonkowie nie od początku swej drogi wybrali życie z płodnością, trudniej im później zachować wstrzemięźliwość oraz podjąć trud codziennej obserwacji cyklu i żyć wspólnie bez wzajemnych pretensji… Model Creightona wypracował ciekawe narzędzie wspierające małżonków w ich wspólnej drodze, jest to tzw. index SPICE, który jest akronimem angielskich słów: Spiritual (pol. duchowy), Physical (pol. fizyczny), Intellectual (pol. intelektualny), Communicative (pol. komunikacyjny) oraz Emotional (pol. emocyjny) i symbolizuje swego rodzaju strategię kształtowania relacji małżeńskiej we wszystkich kluczowych sferach wzajemnych odniesień pomiędzy nimi.

ŁR: Czy każda kobieta/para, która boryka się z problemem niepłodności może poddać się naturalnemu planowaniu rodziny stosując naprotechnologię?
EŚK: Jak już wyjaśniałam, NaPro nie jest naturalnym planowaniem rodziny! Tak, małżonkowie borykający się z problemami z płodnością mogą skorzystać z poradnictwa w zakresie przyczynowego leczenia niepłodności wybierając NaProTechnology.

ŁR: Jak społeczeństwo uświadamiać w kwestii naprotechnologii?
EŚK: Przede wszystkim poprzez rzetelne informacje, czym jest, a czym nie jest NaPro. Część społeczeństwa oraz środowisk medycznych neguje wartość tej dziedziny wiedzy, bowiem dostrzega w nim elementy ideologizacji religijnej. Jednak warto podkreślić, że chociaż NaProTechnology została zainspirowana nauką Kościoła katolickiego w dziedzinie prokreacji, to jednak nie stoi to w sprzeczności z uczciwym i fachowym leczeniem, a lekarzy i instruktorów modelu Creightona oraz innych metod rozpoznawania płodności cechuje szczególny szacunek do każdego człowieka bez względu na wiek, płeć czy pochodzenie. Negacja aborcji, eutanazji, antykoncepcji czy in vitro jako metod godzących w podstawowe prawo człowieka do życia i godnej śmierci wynika po części ze składanej lekarskiej przysięgi lekarskiej, wyboru humanizmu w życiu i medycynie oraz własnych doświadczeń dotyczących tragicznych nieraz konsekwencji dokonanych przez naszych pacjentów wyborów dróg , które tylko doraźnie wydają się optymalne…

ŁR: Czy naprotechnologia może być antidotum na współczesny pęd społeczeństwa za przyjemnością, gdy człowieka traktuje się często przedmiotowo?
EŚK: Pewnym antidotum jest miłość. Ona tłumaczy wszystkie współczesne zawirowania, wskazuje kierunek i cel. Tylko do nas należy wybór drogi, na skróty czy przez wertepy i bezdroża… Gdy chodzi o pęd za przyjemnością to wybór afirmacji czystej seksualności jest miejscem dla szacunku do własnego ciała i podjęcia wysiłku, by żyć w zgodzie z nim i otaczającym świtem. Znany i wybitny polski lekarz położnik ginekolog Włodzimierz Fijałkowski mówił o tzw. ekologii prokreacji.

ŁR: Troszkę odbiegając od tematu… Jak Pani reaguje w sytuacji, gdy do gabinetu przychodzi pacjentka/para ze słowami „Pani doktor spodziewamy się dziecka, którego nie planowaliśmy. Chcemy się pozbyć problemu przez usunięcie go…”. Czy jest jakiś schemat działania w takiej sytuacji? Jakie podejmuje Pani kroki?
EŚK: Przede wszystkim staram się rozmawiać z kobietą lub parą, zapewnić o własnym wsparciu oraz, jeśli to możliwe, pokazać cud życia na monitorze USG lub w Internecie. Według mnie należy tu włożyć sporo delikatnej perswazji i pozytywnej energii, starać się podtrzymywać kontakt i być cierpliwym. Jeśli kobieta lub para dostrzeże uczciwe i serdeczne wsparcie i pomoc w tej trudnej dla nich na dziś sytuacji zwykle zmienia zdanie.

ŁR: Jak by Pani zachęciła osoby borykające się z problemem bezpłodności do skorzystania z naprotechnologii?
EŚK: Warto wspólnie z mężem szukać przyczyn problemów z płodnością, podjąć kolejny wysiłek wspólnego zaangażowania się w poznanie języka ciała, nie oskarżać się wzajemnie, ale wejść w dialog, sięgnąć po pomoc zespołu specjalistów, by sprostać wyzwaniom. Czasem zakończyć proces leczenia decyzją o rodzicielstwie serca, czyli adopcji. Jednak na pewno ważne jest odpowiedzieć sobie na pytanie ,,co dla mnie jest najważniejsze w życiu i w naszym małżeństwie?’’.
ŁR: Dziękuję za rozmowę.

Polecamy artykuł w magazynie Familia – Kto się boi własnego dziecka, czyli kiedy NPR staje się katolicką antykoncepcją?

Z zasłyszanych rozmów dowiedziałam się, że jedno dziecko to każde małżeństwo chce na pewno. Drugie – to jeszcze może być, szczególnie dla pierwszego, żeby miało się z kim bawić, nie zostało kiedyś samo na świecie; jedno dla mamy – drugie dla taty… Obecność trzeciego na ogół bywa usprawiedliwiona w sytuacji, gdy dwoje pierwszych było tej samej płci. Ale gdy dzieci więcej to słyszy się komentarze: „Zwariowaliście?”, „Nie umiecie się zabezpiecza?”, „Nie przesadzacie?”, „Pepesza jesteś?”, „To już chyba wystarczy?”, „Patologia”.

Przeczytaj pełny artykuł tutaj:

http://magazynfamilia.pl/artykuly/Kto_sie_boi_wlasnego_dziecka_czyli_kiedy_NPR_staje_sie_katolicka_antykoncepcja_,10563,.html